Dzień dobry Ostatnio pojawiła się dwoistość w sposobie określania podróży do sąsiedniego państwa, gdzie ostatnio wybuchła wojna. Wcześniej stanowczo dominowały formy na Ukrainę, na Ukrainie, a obecnie coraz częściej spotykamy wyrażenia do Ukrainy, w Ukrainie. Nie znam reguły języka polskiego jednoznacznie wyjaśniającej poprawność którejś z ww. form. Widzę sporo dyskusji na ten temat. Dominuje argumentacja typu: tak jest poprawnie, bo tak się mówi. Ja też mam swoją teorię na ten temat. Już kilka lat temu na youtubie oglądałem/słuchałem opowieści Ukraińców o Polsce. Na ogół ciepłe, przyjazne i z podziwem dla naszych osiągnięć. Często z ich strony słyszałem zastrzeżenie dla używanej przez nas formy „na Ukrainę”. Im to przeszkadzało. Polacy pod tymi wypowiedziami pisali, że w tym nie ma niczego złego, bo my np. też „na Węgry”. Faktem jednak jest, że do ogromnej większości państw Polacy jeżdżą do a nie na. Do Francji, Niemiec, Szwajcarii, Kostaryki i czego tam jeszcze. Dziś Ukraińcy są u nas w sytuacji szczególnej. Są szczególnymi gośćmi. Używanie zmienionej formy z „na Ukrainę” na „do Ukrainy” nas nie powinno boleć a być malutkim „posunięciem się” dla naszego Gościa. Ja to rozumiem i się zgadzam, szczególnie dlatego, że sam nie rozumiem dlaczego tylko(?) Węgry i Ukrainę w tak szczególny sposób wyróżniamy. Brakuje mi jednak wyjaśnienia, co na to językoznawcy. Może obie formy są poprawne? Jaka reguła tym rządzi? Bardzo ciepło pozdrawiam – Jerzy Napieraj z Poznania

Połączenia w/do + nazwa państwa mają charakter systemowy, co oznacza, że są konstrukcjami regularnymi, obsługującymi znaczną większość tego typu wyrażeń składniowych (np. w Niemczech/do Niemiec, w Austrii/do Austrii, we Francji, do Francji itd.). Przyimek na łączymy z niektórymi nazwami krajów położonych na wyspie (np. na Cyprze, na Cypr), a także z nazwami państw, których terytorium stanowiło niegdyś część Rzeczpospolitej (na Ukrainie, na Litwie, na Łotwie, na Białorusi) lub z którymi łączyły nas mocne więzi polityczne (na Węgrzech) – warto wspomnieć w tym kontekście np. o unii dynastycznej z roku 1370. Królestwo Węgier (którego część stanowiła niegdyś Słowacja) przez długi czas znajdowało się w bezpośrednim sąsiedztwie Polski. 

Nie można jednak powiedzieć, że konstrukcja w Ukrainie ma charakter neologiczny i pojawiła się w polszczyźnie ze względu na potrzeby nazewnicze czasów współczesnych. Notowana jest zarówno w korpusach tekstów dawnych (np. XVII-wiecznych), jak i w wydawnictwach poprawnościowych I poł. XX wieku. Połączenia w Ukrainie, w Litwie, w Słowacji, w Łotwie rekomenduje Stanisław Szober w Słowniku ortoepicznym z roku 1937 (w tym samym opracowaniu wyrażeniu w Węgrzech towarzyszy adnotacja, że jest ono rzadkie i lepiej łączyć nazwę tego państwa z przyimkami na/do).

O ile w drugiej połowie XX w. wskazana tendencja ulega zmianie, to trzeba pamiętać, że w tej kwestii trudno o kategoryczne rozstrzygnięcia poprawnościowe. Duża część użytkowników języka jest zdania, że połączenie na Ukrainie może sugerować niesamodzielność i zależność tego kraju wobec obcej struktury państwowej, co w obliczu trwających wydarzeń wojennych bywa odbierane z dezaprobatą. Stąd apele niektórych osób/ środowisk o to, by nie używać formy notowanej w Wielkim słowniku poprawnej polszczyzny PWN pod red. A. Markowskiego i wielu innych leksykonach mających sprawozdawać stan współczesnej normy. Myślę, że najważniejszym argumentem, dla którego warto rozważyć kodyfikację form w Ukrainie, w Litwie, w Łotwie czy w Białorusi jest ich regularność, która wpływa na ekonomizację (a więc ułatwienie) komunikacji. Jeśli używamy tych form świadomie, mając np. na względzie chęć podkreślenia integralności terytorialnej każdego z wymienionych krajów, nie popełniamy błędu.

Łączę pozdrowienia

Bartłomiej Cieśla