Szanowni Państwo
W języku polskim, w porównaniu na przykład do języka polskiego, bardzo dużą rolę odgrywają rodzaje. Podczas gdy w języku angielskim na rodzaj wskazuje tylko zaimek, w polskim przez rodzaje odmieniamy wiele innych słów. Stąd pytanie – jak mówić po polsku bez wskazywania na płeć?
Osoby niebinarne płciowo (nie identyfikujące się jako mężczyzna ani kobieta, w tym osoby interseksualne, neutrois i genderqueer) to użytkownicy języka, których potrzeb język nie zaspokaja. Używanie przez, a zwłaszcza wobec tych osób rodzaju nijakiego nie jest idealnym rozwiązaniem, bo może mieć obraźliwy wydźwięk. Natomiast alternatywy, najczęściej w postaci unikania form wskazujących na płeć, nie są wystarczające.
Czy w Państwa opinii powinno dążyć się do normalizacji używania rodzaju nijakiego, czy też szukać alternatywy? Zagadnienie to rodzi szereg pytań: jak zwracać się do grupy osób, o których tożsamościach płciowych nic nie wiemy?, jakie stosować zwroty grzecznościowe?, jak mówić o sobie w sposób, który nie wskazuje na płeć?
Proszę o potraktowanie mojego pytania poważnie, osób niebinarnych płciowo może nie być wiele, jednak są one pełnoprawnymi użytkownikami języka i – tak jak każdemu człowiekowi – należy im się szacunek.
Z poważaniem
Tomasz Ptasiński

Takie pytanie każdy językoznawca potraktuje poważnie, ponieważ związek między rzeczywistością a językiem, kulturą a językiem, zmianami zachodzącymi w świadomości użytkowników danego języka a nim samym, to niezwykle istotne, a także fascynujące zagadnienia. Problem, o którym Pan pisze, wynika z tego, że słownictwo i kategorie gramatyczne poszczególnych języków (np. rodzaj, liczba, przypadek, czas, tryb itp.) kształtowały się przez tysiąclecia, odzwierciedlając, a następnie także współkształtując, sposób postrzegania rzeczywistości przez naszych, często bardzo odległych przodków. My je dziedziczymy z dobrodziejstwem inwentarza, czyli z obrazem świata, który nie zawsze przystaje do obecnej rzeczywistości. I o ile słownictwo można w pewnym zakresie zmieniać dzięki świadomemu działaniu, o tyle wspomniane kategorie gramatyczne, stanowiąc podstawową strukturę naszego języka, są na tego rodzaju działania niezwykle odporne. Oczywiście, one też ewoluują, ale jest to proces powolny, kierujący się raczej zasadą np. ekonomiczności, wystarczalności itp., niż poprawności politycznej. Zresztą nawet w przypadku słownictwa widać problemy podobne do tych, o których Pan pisze. Kiedy w otaczającej nas rzeczywistości odkrywamy coś nowego, lub coś nowego tworzymy, w języku pojawiają się neologizmy, które na ogół szybko są akceptowane. Natomiast z wielkim trudem przychodzi nam zaakceptowanie neologizmów odzwierciedlających zmiany statusu istniejących elementów rzeczywistości, zwłaszcza tych, które są utrwalone w stereotypach. Proszę przyjrzeć się zagadnieniu nazw żeńskich tworzonych obecnie od wielu nazw zawodów, stanowisk, godności itp. wcześniej dla kobiet niedostępnych. Mimo iż tworzone są za pomocą środków językowych całkowicie zgodnych z systemem polszczyzny, ich używanie wywołuje gwałtowne emocje, protesty, kpiny itp. nawet u osób, które oficjalnie głoszą zasady równości płci. Jeżeli mimo wielu lat dążenia do równouprawnienie połowy ludzkości, kwestia ta nadal nie jest oczywista na tyle, żeby znalazła społecznie akceptowane odbicie w języku, to problemy z nazewnictwem i formami adresatywnymi stosowanymi wobec osób nieidentyfikujących się z żadną płcią są zagadnieniem tak nowym, że większość użytkowników języka w ogóle jeszcze tego problemu nie zauważyła.

A zatem, o ile możliwe byłoby tworzenie nowych rzeczowników nazywających osoby interseksualne, neutrois i genderqueer oraz zwrotów adresatywnych wobec nich stosowanych, i tak musiałyby one przybrać formę jakiegoś rodzaju. Struktura naszego języka nie pozwala tego aspektu pominąć. Obydwie wymienione przez Pana możliwości, tj. posługiwanie się w takim przypadku rodzajem nijakim lub stworzenie nowej wartości kategorii rodzaju są teoretycznie możliwe, ale w praktyce raczej się nie sprawdzą. Ta pierwsza, tj. stosowanie rodzaju nijakiego wobec człowieka dorosłego, jak Pan słusznie zauważył, jest obarczona ujemnym wartościowaniem, ta druga, czyli tworzenie nowej wartości kategorii rodzaju mogłaby napotkać problemy czysto formalne, np. w przypadku zaimka wskazującego ten zakończenie spółgłoskowe oznacza rodzaj męski, końcówka –a = rodzaj żeński, –o = rodzaj nijaki, –e = rodzaj niemęskoosobowy, –i – męskoosobowy, a samogłoska y występuje w zupełnie innym zaimku, tzw. osobowym, ty. W ten sposób wszystkie formalne (gramatyczne) możliwości zostały wyczerpane. Pewnym wyjściem z sytuacji jest posługiwanie się zapożyczeniami, które brzmią na tyle obco, że nie identyfikujemy ich automatycznie z kategoriami języka polskiego (neutrois, genderqueer).

Problem, który Pan porusza jest o tyle istotny, że pojawienie się nowych form zwraca uwagę użytkowników języka na nazywane nimi zjawiska, a w dłuższym (czasem bardzo długim) okresie pomaga oswoić się z tymi zjawiskami. Brak takich środków językowych, brak formalnych możliwości ich tworzenia, opóźnia proces zmian w świadomości ludzi, którzy tym językiem się posługują. Język, jak każdy wytwór społeczny, ma pewne ograniczenia i, jak widzimy, nie zawsze pozwala od razu „powiedzieć wszystko, co pomyśli głowa”. Zmiany w języku są jednak reakcją na pojawienie się określonej potrzeby komunikacyjnej. Jeżeli taka potrzeba stanie się powszechna, wówczas jakieś sposoby nazywania danego zjawiska, być może dla nas na razie niewyobrażalne, prędzej czy później się pojawią.

Izabela Różycka